
Krótko po „Dniu Wyzwolenia” taryfy zostały ogłoszone w kwietniu, Janet Bufton napisał świetny post o tym, czy Adama Smitha zatwierdziłoby te tak zwane taryfy „wzajemne”. Ja też odrzuciłem jej post Tutaj. W obu przypadkach argumentowaliśmy, że taryfy te nie są zgodne z argumentacją Smitha i dlatego nie zaakceptowałby ich.
Sześć miesięcy później mamy cztery dobre dowody na to, że amerykańskie cła nie spotkałyby się z aprobatą Smitha.
Pierwszy, jak już omawiałem wcześniejte stawki celne nie są powiązane z żadnymi ograniczeniami nałożonymi przez obce kraje na eksport z USA. Opierają się raczej na deficytach handlowych i nieprzejrzystych motywacjach władzy wykonawczej.
Po drugie, doszło do kilku „umów” motywowanych tymi taryfami wyższy taryfy, a nie niższe.
Trwa dyskusja Smitha na temat wzajemnych ceł Księga 4, rozdział 2 z Bogactwo Narodów (WN, strony 467–468 Liberty Fund/Glasgow Edition). Smith pisze:
Tego rodzaju działania odwetowe mogą być dobrą polityką, jeśli istnieje prawdopodobieństwo, że doprowadzą do uchylenia wysokich ceł lub zakazów, których dotyczy skarga. Odrodzenie wielkiego rynku zagranicznego na ogół z nawiązką zrekompensuje przejściową niedogodność polegającą na płaceniu drożej w krótkim czasie za niektóre rodzaje towarów.
Należy zwrócić uwagę na dwa warunki dotyczące taryf wymaganych przez Smitha, aby zakwalifikować je jako dobrą polisę:
- Cła skutkują uchyleniem ceł obcych krajów,
- Cła krajowe są tymczasowe i krótkotrwałe i zostają zniesione po wejściu w życie obniżek nałożonych przez obcy kraj.
W niektórych przypadkach nowe umowy handlowe doprowadziły do niższych ceł na amerykański eksport. Zatem pierwszy warunek jest spełniony. Ale to wszystko skutkuje wyższy wprowadzenie ceł na towary zagraniczne na stałe. Drugi warunek nie jest spełniony.
Trzecim dowodem jest to, że administracja Trumpa często i wielokrotnie przytaczała merkantylistyczne uzasadnienia ceł (np. jej argumentację przed Międzynarodowym Trybunałem Handlu Stanów Zjednoczonych, Federalnym Sądem Apelacyjnym i prawdopodobnie Sądem Najwyższym, że deficyty handlowe stanowią stan nadzwyczajny w kraju). Często pomija się kwestię wzajemności lub negocjacji lub poświęca się ją pośpiesznie. Smith dość jednoznacznie nazywa tego typu argumenty „absurdami” (WN 488).
Po czwarte i ostatnie, administracja Trumpa liczy na dziesięciolecia wpływów z ceł. To z pewnością oznacza, że nie są to tymczasowe narzędzia negocjacyjne. Nie ma sensu mówić o stałych wpływach podatkowych z A tymczasowy taryfa.
Adam Smith z pewnością nie zaakceptowałby tych ceł. Raczej by je odrzucił. Smith odrzuca merkantylistyczne podstawy, na których się one opierają, jako „absurdalne”. Na gruncie dochodowym naruszają jego maksymy (WN 825–827), w tym maksymę, że podatki nie powinny być arbitralne (WN 825). Biorąc pod uwagę, jak często te cła są dostosowywane lub nakładane bez ostrzeżenia, naruszają one zasadę niearbitralności.
Istnieje zwyczaj wymyślania post-hoc uzasadnienia ceł na gruncie Smithiana. Uważam raczej, że powinniśmy po prostu wierzyć Donaldowi Trumpowi i jego administracji na słowo. Są merkantylistami na wskroś. A Adam Smith tego nie pochwalał merkantylizm.