
Nasz ból i ból nie muszą istnieć bez powodu. Oto modlitwa dla tych, którzy cierpią, aby poprosić Boga, aby zamienił ten ból w coś celowego.
Drogi Boże, wyrośnij coś dobrego ze wszystkiego, co straciłem.
Ponieważ strata wydrąża miejsca w naszych sercach, które kiedyś napełnialiśmy radością, celem i pewnością. Pozostawia ciche zakątki, w których żyła znajoma nadzieja, i w tych zakamarkach można odnieść wrażenie, że nie pozostało po nich nic poza bólem i raną. Ale nawet w pustce, nawet w ciemności wciąż jesteś obecny, Boże. Nadal pracujesz.

Strata nas zmienia, ale usuwa to, co tymczasowe w naszym życiu i odsłania to, co trwałe. Przypomina nam, jak kruche może być życie, ale pokazuje nam również, jak wierny jesteś, Boże. Kiedy moje ręce są puste, Twoje ręce wciąż się budują. Kiedy widzę tylko to, co się wymknęło, widzisz, co może zakorzenić się i wyrosnąć na swoim miejscu. Nic, co straciłem, nie jest zmarnowane w twoich oczach; tchniesz cel w połamane kawałki, których jeszcze nie wiem, jak nieść.
Więc weź zaciemnione części mojej historii i zasiej coś nowego w ich glebie, Boże. Zasiej coś zakorzenionego w łasce, coś wzmocnionego nadzieją, coś podlewanego Twoją dobrocią. Niech to, co kiedyś bolało, stanie się podstawą, na której zaczyna się uzdrowienie. Niech to, co się skończyło, zrobi miejsce na coś lepiej dopasowanego, lepiej zaplanowanego w czasie i głębiej zakorzenionego w Tobie.

Jesteś Bogiem, który zamienia końce w początki. Bóg, który zamienia smutek w rozwój. Nawet jeśli nie widzę pełnego obrazu, pomóż mi zaufać, że nowe życie już nabiera kształtu. Może powoli. Może po cichu. Ale nadal wiernie. Wciąż z wdziękiem.
Wzbudzaj pokój tam, gdzie kiedyś żył strach. Wzbudzaj nadzieję tam, gdzie ból próbował się uspokoić. Rozwijaj miłość w wyrzeźbionych przestrzeniach utraty. A kiedy ból znów się nasili, przypomnij mi, że nadal opiekujesz się ogrodem mojego serca, Boże. Przypomnij mi, że wciąż odnawiasz, wciąż odnawiasz, wciąż wyciągasz dobro z tego, co myślałem, że już minęło.
Amen.