
„Być nikim, ale sam w sobie-w świecie, który robi wszystko, co najlepiej, w nocy i dzień, aby wszyscy inni-oznacza walkę z najtrudniejszą bitwą, jaką każdy człowiek może walczyć”, napisał w swoim Cummings Ee Cummings Ponadczasowe wezwanie, aby odwaga być sobą. Ale co tak naprawdę oznacza bycie sobą, gdy jaźń jest ciągle poruszającym się celem ciągle zmieniających się sentymentów i komórek, ustalenia ustalności, aby zapalił płynność, która przenosi nas wzdłuż rzeki życia, aby zmiękczyć twardy fakt, że nigdy nie wiemy, kim jesteśmy, ponieważ nigdy nie jesteśmy wystarczająco długo. „Jaźń, miejsce, w którym żyjemy, jest miejscem iluzji”, nalegała Iris Murdoch Jej wspaniały przypadek dla nieświadomościa jednak żyjemy w nim całe nasze życie – ja jest naszym sito dla rzeczywistości, organami sensorycznymi, przez które doświadczamy miłości i polityki oraz koloru niebieskiego. Jak zamieszkać z autentycznością, ale bez przywiązania może być świetnym zadaniem bycia żywym.

Wielki portugalski poeta i filozof Fernando Pessoa (13 czerwca 1888 r. – 30 listopada 1935 r.) Podejmuje te ogromne i intymne pytania Księga Niepokoi (Biblioteka publiczna) – jego pośmiertnie opublikowana kolekcja refleksji i rewelacji w połowie autobiografii i aforyzmu, głęboko osobisty, ale lśniąca z uniwersalnym.
Biorąc pod uwagę siebie „rodzaj osoby, która zawsze jest na marginesie tego, do czego należy, widząc nie tylko mnóstwo, w której jest częścią, ale także szeroko otwartą przestrzenie wokół niego”, z duszą „niecierpliwą wobec siebie”, pessoa pisze:
Cal po calu podbiłem wewnętrzny teren, z którym się urodziłem. Stopniowo odzyskałem bagno, w których zaśmiałem się. Urodziłem moją nieskończoną istotę, ale musiałem się ze mnie wyrzucić.
[…]
Być może w końcu nadszedł czas, aby podjął ten wysiłek: dobrze przyjrzeć się moim życiu. Widzę siebie pośród rozległej pustyni. Mówię, co dosłownie byłem wczoraj i staram się wyjaśnić, jak się tu dostałem.
[…]
Wycofuję się do siebie, gubiam się w sobie, zapominam o sobie w odległe noce niezanieczyszczone obowiązkiem i światem, nie ulegi tajemnicy i przyszłości.

Pokolenie przed wielkim nauczycielem Zen i działaczem pokoju Thich Nhat Hanh stracił siebie i znalazł się w olśniewającym objawieniu w bibliotecePessoa opowiada o jednym takim momencie, w którym zasłony jaźni rozstały się wystarczająco długo, aby rzucić się na ogrom bez siebie:
Wszystko, co zrobiłem, pomyślałem lub byłem, to seria zgłoszeń, albo fałszywym ja, które, jak zakładałem, należało do mnie, ponieważ wyraziłem się przez to na zewnątrz, albo do ciężaru okoliczności, które przypuszczałem, że powietrze, które oddychałem. W tym momencie widzenia nagle stałem się odizolowany, wygnanie, w którym zawsze myślałem, że jestem obywatelem. Serce moich myśli nie byłem.
Jestem oszołomiony sarkastycznym terrorem życia, przygnębienie, które przekracza granice mojej świadomej istoty. Zdaję sobie sprawę, że byłem cały błąd i odchylenie, których nigdy nie żyłem, że istniałem tylko w tym, że wypełniłem czas świadomością i myślą… Ta nagłe świadomość mojej prawdziwej istoty, która zawsze spacerowała między tym, co się czuje, a tym, co widzi, waży mnie jak nielolne zdanie.
Tak trudno jest opisać to, co czuję, kiedy czuję, że naprawdę istnieje, a moja dusza jest prawdziwą istotą, że nie wiem, jakie ludzkie słowa mogą to zdefiniować. Nie wiem, czy mam gorączkę, jak się czuję, czy przestałem mieć gorączkę spania przez życie. Tak, powtarzam, jestem jak podróżnik, który nagle znajduje się w dziwnym mieście, nie wiedząc, jak się tam dostał, co sprawia, że myślę o tych, którzy tracą pamięć i przez długi czas nie są sobą, ale kimś innym. Byłem kimś innym przez długi czas – od urodzenia i świadomości – i nagle obudziłem się na środku mostu, pochylając się nad rzeką i wiedząc, że istnieję solidnie niż osoba, którą byłem do tej pory.
A jednak, jak Virginia Woolf’s objawienie ogrodowe o twórczym duchu i Margaret Fuller’s Hilltop bez samego siebie w „All” Takie momenty objawienia, w których dusza kontaktuje się z rzeczywistością, ale krótkie spojrzenia na bok w jakiejś elementarnej prawdzie, których nie możemy znieść, aby patrzeć na nieustannie mniej rozpuszczone w niej. Pessoa odzwierciedla:
Nic nie wiedzieć o sobie, to żyć. Powiększanie się, to myśleć. Poznanie siebie w mgnieniu oka, podobnie jak w tym momencie, to ulotne pojęcie intymnej monady, magicznego słowa duszy. Ale to nagłe światło przypala wszystko, pochłania wszystko. Pasuje nas nago nawet nas samych.
Uzupełnij Herman Melville tajemnica tego, co czyni nas tym, kim jesteśmy i filozofa Rebecca Goldstein Co sprawia, że ty i twoje dzieciństwo „ta sama” osoba pomimo życia fizjologicznych i psychologicznycha następnie ponownie odwiedź Jacka Kerouaca Iluzja siebie i „złota wieczność” znaleziona po sobie.
