Kiedy w końcu zaakceptujesz, że nigdy nie było im pisane zostać

- Kultura - 9 października, 2025
Kiedy w końcu zaakceptujesz, że nigdy nie było im pisane zostać
Kiedy w końcu zaakceptujesz, że nigdy nie było im pisane zostać

Wszyscy kochamy teorię wielu wszechświatów. Bardzo nam się podobało, gdy ukuł to William James. Bardzo podobały nam się iskry debaty, która nastąpiła później. Uwielbiamy myśleć, że nie jest to jedyny świat, w którym utknęliśmy i że istnieją nieskończone alternatywy. Ale psycholog rozwojowy i autor bestsellerów To jest to, że pozwalam ci odejśćHeidi Priebe, jest tutaj, aby pozbierać kawałki, które spadają, gdy zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie miały przetrwać w żadnym z naszych wszechświatów, i to jest w porządku.

Kochamy teorię wielu wszechświatów, ponieważ pozwala nam wierzyć, że wszyscy ludzie, którymi się nie staliśmy, wszystkie drogi, którymi nie szliśmy, wszystkie razy, gdy skręcaliśmy w lewo, gdy powinniśmy skręcić w prawo, nie zwiędli i nie umarli bezsensowną śmiercią. Lubimy wierzyć, że gdzieś tam istnieje Wszechświat, w którym możemy dokonać innego wyboru – tego, który mógł nas zmienić, wyhodować, uczynić z nas większych, odważniejszych ludzi niż ci, którymi się staliśmy.

Te inne hipotetyczne wszechświaty pozwalają nam na tak wiele wyrozumiałości. To tam możemy się udać, aby wyładować nasze serca, niepowodzenia i żale. W jakimś wszechświecie te wybory nie są moje. W pewnym życiu zrobiłem to wszystko lepiej.

Kiedyś wierzyłem, że dla ciebie i dla mnie istnieje tak wiele wszechświatów.
Był ten, w którym trzymaliśmy się razem – ten, w którym trzymaliśmy się razem, rozwiązaliśmy to, rozwiązaliśmy nasze złamane serca i przebaczaliśmy sobie nawzajem to wszystko.

Był taki, w którym nie było już nic do wybaczenia – gdzie dorastaliśmy tak wolno, jak trzeba, nigdy nie musieliśmy zwracać się przeciwko sobie, nie mieliśmy większych ambicji ani zabłąkanych oczu, ani znużonych, niedopasowanych nadziei zbyt mocno przyciśniętych do piersi. Takie, w którym wszystko wydarzyło się tak, jak miało.

Był taki, w którym było prościej, łatwiej, czysto. Ten, w którym chcieliśmy tego samego, śmialiśmy się z tych samych dowcipów i kochaliśmy swoje rodziny jak własne. Gdzie moje ambicje nie wypchnęły Cię z pola widzenia i gdzie twój bezsensowny brak pewności siebie nie rozerwał nas w szwach. W tym wszechświecie mamy koty. W tym wszechświecie wyglądam bardziej jak kot.

Przez lata doprowadzałem się do szaleństwa, planując dla ciebie i mnie wszystkie te wszechświaty. Jeśli-tylko to. A co jeśli bym to zrobił. Śledząc i śledząc naszą historię, jest wiele momentów, w których nasze galaktyki rozdzieliły się na pół – gdzie nasze gwiazdy ponownie się ułożyły, a nasze planety szybko się przesunęły, a my znaleźliśmy się na zupełnie innych kursach, niż powinniśmy byli obrać.

Ale nie żyjemy w żadnym z tych wszechświatów.

Żyjemy w tym – tym, w którym się zgubiliśmy.

I to był najtrudniejszy do przełknięcia Wszechświat.

Ze wszystkich możliwych wszechświatów wylądowaliśmy w tym, który nas złamał. Taki, w którym dwie połówki nie tworzyły całości i każde kretowisko zamieniło się w górę. To jest Wszechświat, w którym na dziesięćset tysięcy maleńkich sposobów myliliśmy się wobec siebie. To ten, w którym zawsze będziemy.

Myślę, że tak wielu kochanków dostaje alternatywne wszechświaty, w których są szczęśliwsi, bardziej wolni i bardziej spełnieni u swojego boku. Ale lubię myśleć, że go nie dostaniemy. Lubię myśleć, że niezależnie od tego, jaką drogę wybraliśmy, jakie decyzje podjęliśmy, jakie błędy w ocenie zmieniliśmy, nie ma Wszechświata, który mógłby nas ocalić.

Chcę, żebyśmy byli tą pojedynczą usterką w matrixie. Chcę, żeby to wszystko było poza naszą kontrolą.

Ponieważ w kochaniu ciebie chodzi o to, że przebrnąłbym przez nieskończoną liczbę wszechświatów, próbując znaleźć ten, który będzie dla nas odpowiedni – ten, który będzie nam odpowiadał, wzmocni nas, będziemy dla siebie partnerami, którymi powinniśmy być.

Ale jest tam zbyt wiele galaktyk. Zbyt wiele jest pęknięć, zbyt wiele drzazg, zbyt wiele momentów, w których drogi się rozeszły, a przejawy naszych wyborów rozdzieliły się na dziesięć tysięcy alternatywnych żyć. Jest wystarczająco dużo pytań typu „co by było, gdyby” żebym mógł się w nich zgubić na zawsze, a nie chcę już spędzać czasu na gonieniu za naszym kosmosem.

Jestem gotowy wrócić do tego Wszechświata.

Jestem gotowy zaakceptować fakt, że może nie być dla nas innego Wszechświata. I może to jest w porządku.

Wciąż jest tu dla mnie wystarczająco dużo Wszechświata.

I może to jest Wszechświat, w którym uczę się, że już Cię nie potrzebuję.



źródło

0 0 głosów
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Wszystkie
Follow by Email
LinkedIn
Share
Copy link
Adres URL został pomyślnie skopiowany!
0
Would love your thoughts, please comment.x