
Psycholog rozwojowy i autor bestsellerów To jest to, że pozwalam ci odejśćHeidi Priebe, pisze o uświadomieniu sobie, że nie potrzebujemy nikogo innego, aby nas dopełnił; uzupełniamy się.
Wyobraź sobie szybko coś dla mnie szalonego.
Co by było, gdybyś zajrzał do kuli szczęścia właśnie teraz – w tej właśnie sekundzie – dzisiaj – i z niekwestionowaną jasnością zobaczył, że nigdy nie spotkasz miłości swojego życia?
Zdaję sobie sprawę, że to smutna rzecz, o której proszę cię pomyśleć. Już od jakiegoś czasu miałeś nadzieję spotkać „Tego Jedynego” – a przynajmniej kogoś w połowie przyzwoitego, z kim będziesz mógł sobie poradzić przez resztę życia. Wiem, wiem. Nie jesteś fantazyjny jak wszyscy inni. Nie wierzysz w bratnie dusze. Ale spodziewałeś się spotkać kogoś, kogo lubisz. Kogoś, obok kogo można zwinąć się w kłębek pod koniec długiego dnia, kto zaopiekuje się Tobą, gdy zachorujesz i będzie słuchał Twoich historii każdego wieczoru po pracy.
Wszyscy mamy taką nadzieję. Jesteśmy ludźmi.

Ale wyobraź sobie przez chwilę, że wiedziałeś – ze 100% pewnością – że nigdy nie spotkasz tej osoby. Czy ta wiedza zmieniłaby się w twoim życiu?
Bo właśnie o to chodzi w szukaniu miłości – ona wpływa na nas nieustannie. I wszyscy nie lubimy się do tego przyznawać. Ale miłość jest na pierwszym planie naszych działań, nawet jeśli nie jest na pierwszym miejscu w naszych umysłach. To dlatego kupiłeś w zeszłym tygodniu te nowe dżinsy. To dlatego poszłaś na grilla, na którego nie chciałaś iść w ostatni weekend. To jest powód, dla którego czasami czujesz się paraliżująco niepewnie, nieadekwatnie i boisz się wszystkiego, co będzie dalej. Miłość jest tym, co inspiruje większość Twoich największych zmian.
Gdybyś więc wiedział z niepodważalną pewnością, że miłość nigdy nie będzie twoja, jak inaczej poprowadziłbyś swoje życie? A co byś zmienił w swojej codziennej rutynie? A co z Twoimi planami długoterminowymi?
Twoją pierwszą skłonnością może być powiedzenie „Nic”. W końcu jesteś mądrą osobą. Masz plany, które nie uwzględniają wpływu kogoś innego. Wszyscy tak robimy. Ale zastanów się nad tym jeszcze kilka chwil. Bo do tego nie chcemy się przyznać w związku z miłością: to podpórka, której używamy cały czas. Pomysł, że pewnego dnia ktoś pokocha wszystkie nasze wady, jest subtelną wymówką, aby nad nimi nie pracować. Zasada dwóch połówek tworzących całość powstrzymuje nas od stania się swoją lepszą połówką. Chcielibyśmy, żeby ktoś wkroczył w naszą najciemniejszą godzinę i nas uratował, ale co by było, gdybyśmy wiedzieli, że nigdy tego nie zrobi? Musielibyśmy zacząć robić wszystko inaczej.
Gdybyś wiedział, że miłość nigdy nie będzie dla ciebie opcją, co by to było? Jak zorganizowałbyś resztę swojego życia? Czy skupiłoby się bardziej na karierze – na silniejszej skłonności do sukcesu? A może wykorzystałbyś ten czas na inwestycję w siebie – pojechałby na jeszcze kilka wakacji, wyruszył dalej poza swoją strefę komfortu? Gdybyś wiedział, że nigdy więcej nie poczujesz przypływu rozwijającego się romansu, gdzie zwróciłbyś się po swoje emocje? Jak byś pompował swoją krew?
A co z twoimi innymi związkami – czy nagle nabrałyby większej wagi? Czy spędziłbyś więcej czasu doceniając swoją rodzinę, gdybyś wiedział, że to ludzie, którzy pod koniec twojego życia będą cię kochać najmocniej? A co z twoimi przyjaźniami? Czy troszczyłbyś się bardziej o ludzi, którzy kochają cię platonicznie, gdybyś wiedział, że nikt nigdy nie będzie cię kochał romantycznie? Czy pojawiłbyś się trochę częściej lub podzieliłbyś się trochę więcej ze swojego życia?
Mam skłonność wierzyć, że dla większości z nas nigdy nieznalezienie miłości zmieni zasady gry. To, co początkowo uznalibyśmy za niszczycielskie, ale w końcu możemy zdać sobie sprawę, to ostateczne wyzwolenie. Bez strachu przed samotnością otwierające się przed tobą możliwości stałyby się nieograniczone. Mógłbyś mieszkać na każdym kontynencie. Można skalować drabinę korporacyjną. Możesz wrócić do szkoły i uzyskać stopień, który zawsze cię interesował, nie martwiąc się o obciążenie finansowe, jakie twój dług może nałożyć na kogoś innego. Miłość powstrzymuje nas na nieskończoną liczbę subtelnych sposobów, z których być może nawet nie zdajemy sobie sprawy. A gwarancją jego braku może być właśnie ostateczne poczucie wyzwolenia.
Ponieważ gdybyśmy nie musieli szukać miłości swojego życia, w końcu moglibyśmy zdać sobie sprawę, że wolno nam być własnymi miłościami. Że możemy spędzić życie na rozwijaniu się, rzucaniu sobie wyzwań, rozpieszczaniu siebie i budowaniu siebie na większych, bardziej zdolnych ludzi, niż kiedykolwiek mieliśmy nadzieję się stać. Możemy stać się wszystkim, czego szukaliśmy. Moglibyśmy zbudować w sobie bratnie dusze.
Jeśli jest jedna rzecz, którą wszyscy powinniśmy przestać robić, to czekanie, aż ktoś inny pojawi się i odmieni nasze życie. Po prostu bądź osobą, na którą czekałeś. Żyj tak, jakbyś był jego miłością. Ponieważ to jedyna rzecz, którą wiesz na pewno – że podczas każdego triumfu, każdej porażki, każdego strachu i każdego zysku, którego doświadczysz aż do dnia śmierci, będziesz obecny. Będziesz osobą, która pojawi się, aby przyjąć nagrody. Będziesz osobą, która będzie trzymać Cię za rękę, gdy będziesz złamana. Będziesz osobą, która podnosi się z podłogi za każdym razem, gdy zostaniesz powalony, a jeśli te rzeczy nie są cechami miłości twojego życia, to nie wiem, co nimi jest.
Musimy zacząć doceniać wszystko, co wnosimy do naszego życia. Ponieważ ironiczna prawda jest taka, że jesteś najbardziej atrakcyjny, gdy nie martwisz się tym, kogo przyciągasz. Kiedy żyjesz pewnie, swobodnie i bez ograniczeń, emitujesz energię, której nie da się udawać. Rodzaj energii, która może przemienić nie tylko Twoje życie, ale także życie ludzi wokół Ciebie.
Więc przestań szukać Tego Jedynego, z którym możesz spędzić resztę życia.
Bądź tym jedynym.
I niech wszyscy inni cię szukają.