
To w związkach odkrywamy zarówno nasze głębokości, jak i nasze granice, wyróżniamy się i przekraczamy siebie, że jesteśmy najbardziej ranni i tam najbardziej uzdrawiamy.
Ale pomimo tego, jakie są tygły naszego życia emocjonalnego i duchowego – a może z tego powodu – mogą być zagrożone i mgliste, destabilizujące w ich płynności i dwuznaczności, pozostawiając nas pocieszającą solidność kategorii i etykiet. Starożytni Grecy, w swoim pionierem, aby zamówić chaos kosmosu, starannie taksonomizowali je w filialną miłość (rodzaj, który odczuwamy dla rodzeństwa, dzieci, rodziców i przyjaciół), Eros (miłość kochanków) i agapa (Najgłębsza, najczystsza, najbardziej bezosobowa i duchowa miłość). Po tym, jak Oświecenie dyskontowało całą miłość jako nieprawidłowe działanie rozumu, Romantycy odzyskali ją i zmienili starożytną taksonomię w hierarchię, pod tyranią, którą wciąż żyjemy, umieszczając Eros u szczytu ludzkiej egzystencji. A jednak nasze najgłębsze relacje – te, w których oboje stajemy się najbardziej w pełni i najbardziej ośmielone, aby się zmienić Wywołaj wspólne klasyfikacje i do Przesuwanie kształtu przez cały czas życia.

Simone de Beauvoir (9 stycznia 1908 r. – 14 kwietnia 1986) miała zaledwie dziewiętnaście lat, kiedy posługiwała się swoim nietypowym intelektem na tych pytaniach na stronach swojego czasopisma, opublikowanego później jako Pamiętnik studenta filozofii (Biblioteka publiczna). Pomiędzy komponowaniem Jej postanowienia życia warte życiaBeauvoir zaczął poważnie myśleć o naturze miłości, jej dialogu z własną naturą, czego może tego pragnąć i czego może wymagać od niej – „W skrócie, jak dusze mogą wchodzić w interakcje ze sobą”. W trakcie intelektualnego zauroczenia młodym mężczyzną, który sam stałby się wybitnym filozofem-a nie tym, który ostatecznie poślubiłaby w zwalnianiu konwencji umysłu-bada treść tego uczucia:
Powiedzieć, że go kocham, co to znaczy? Czy samo słowo ma znaczenie?
Kwestionując plątaninę idolizacji i pożądania, które maskowają jako miłość, staje się podejrzliwa wobec samej koncepcji miłości osobistej jako absurdu na tle największej miłości, jaką możemy nosić:
Kiedy kochasz istoty… nie za ich inteligencję itp., Ale za to, co mają w swoich głębinach, dla ich duszy… kochasz ich jednakowo: są one całe, doskonałe, ponieważ są (aby być = doskonałość). Dlaczego zatem jest to pragnienie zbliżenia się? Aby je poznać, a tym samym doskonale je kochać. Zaskakujące nie jest to, że kochamy ich wszystkich, ale raczej, że wolimy jednego z nich.
Przywołując miłość, którą odczuwa dla swoich przyjaciół, suma ich suma, pisze:
Przebiega przeze mnie coś ostrego, co jest moją miłością… to nie jest miłość intelektualna. To miłość do dusz, od mnie wszystkich do ich wszystkich w całości.
W kółko wraca do pytania żywiołowego:
Czym więc jest miłość? Niewiele, niewiele; Wracam do tego pomysłu. Wrażliwość, wyobraźnia, zmęczenie i ten wysiłek polegający na innym; Smak do tajemnicy drugiej i potrzeby podziwiania… to, co warto, to przyjaźń… ta głęboka wzajemna zaufanie między [two people]i ta radość z wiedząc, że druga istnieje.

Opierając się na filozofii wolności Hegla, w której każdy świadomy podmiot wolny oznacza uwolnienie drugiego, przybywa do „formuły” dla idealnej przyjaźni: „absolutna wzajemność i tożsamość świadomości”. Z drugiej strony kulturowy ideał romantycznej miłości zastępuje tę „absolutną wzajemność” pochłonięciem i sublimacją jednego ja w drugim. Pisze:
Wydaje mi się, że miłość nie powinna sprawić, by wszystko inne zniknęły, ale po prostu powinna ją zabarwić nowościami; Chciałbym miłość, która towarzyszy mi przez życie, a nie ta pochłania całe moje życie.
To oczywiście jest Rilke’s Model doskonałego związku – jeden, w którym „najwyższe zadanie więzi między dwojgiem ludzi [is] że każdy powinien stać przed samotnością drugiego ” – spółgłoska z cudowną definicją miłości Octavio Paz jako „Węzeł wykonany z dwóch powiązanych ze swobód”.
Beauvoir ostatecznie znalazł to nie w romantycznej miłości, ale w najgłębszej przyjaźni z jej życia – że z Zazą, jej najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa.
Rok starszy od niej, a także zakochany w książkach, Zaza był jedynym, z którym młody Simone mógł prowadzić „prawdziwe rozmowy”. W Wspomnienia obowiązkowej córki (Biblioteka publiczna) – Pierwszy tom jej autobiografii, w dużej mierze kochający pomnik tego formatywnego związku – pisała o rozmowie z Zaza:
Mój język został nagle poluzowany, a tysiąc jasnych słońca zaczęło płonąć w mojej piersi; Promień ze szczęściem.

Kiedy sukienka Zaza zapaliła się i zwęglała nogę do kości, dzielnie znosiła długą rekonwalescencję, a następnie wspinała się na drzewa i robił kółko, aby grać na pianinie i skrzypcach. Beauvoir przekazuje chwilę radykalną w kontekście francuskiego społeczeństwa francuskiego z początku XX wieku, emblematycznego wyzywającego ducha Zaza i zabawnej pogardy dla konwencji:
Jeden rok w recitalu muzycznym [Zaza] Zrobiła coś, gdy grała na pianinie, co było prawie skandaliczne. Sala była wypełniona. W przednich rzędach byli uczniowie w ich najlepszych sukienkach, zwiniętych i beribbonowych, którzy czekali na swoją kolej, aby pochwalić się swoimi talentami. Za nimi siedzieli nauczyciele i tutorzy w sztywnych czarnych jedwabnych stanikach, nosząc białe rękawiczki. Z tyłu korytarza siedzieli rodzice i ich gości. Zaza, olśniewający w Blue Taffeta, grał utwór, który jej matka była dla niej zbyt trudna; Zawsze musiała wpadać przez kilka barów: ale tym razem grała idealnie i rzucając triumfalne spojrzenie [her mother]Wyłóż ją język na nią! Wszystkie pierścienie małych dziewcząt drżały z obawą, a twarze nauczycieli zamarzły w dezaprobatą maski. Ale kiedy Zaza zszedł z platformy, jej matka pocałowała jej tak beztrosko, że nikt jej nie odważył. Dla mnie ten exploit otoczył ją aureolą chwały. Chociaż podlegałem prawom, konwencjonalnym zachowaniom, uprzedzeniom, mimo to podobało mi się coś nowego, szczerego i spontanicznego. Zostałem całkowicie przekonany przez żywotność Zaza i niezależność ducha.
Ta siła ducha, to bunt Givens, jest tym, co młody Simone najbardziej podziwiał w swoim przyjacielu – ośmieliło ją przeciwstawianie się konwencji w jej życiu.
Częścią niezbadanej konwencji Beauvoir zinternalizował dorastanie, było przekonanie, że „w dobrze regulowanej przyjaźń ludzkiego serca zajmuje honorową pozycję, ale nie ma ani tajemniczego blasku miłości, ani świętej godności filialnego oddania”. A jednak dzięki swojej relacji z Zazą podeszła do tego ograniczającego „hierarchię emocji” i postrzegać przyjaźń jako najgłębszą warstwę połączenia. „Uwielbiałem Zaza z intensywnością, której nie można uwzględnić żadnym ustalonym zestawem zasad i konwencji”, odzwierciedlałaby dekady później.

Dopiero pod nieobecność Zazi – nieobecności zadane przez ich rodziny i harmonogramy szkolne oraz ogólne złamania ciągłości, które przedstawia życie – Beauvoir przybył, aby zrozumieć znaczenie, pocieszenie, zbawienie obecności jej przyjaciela:
Totalnie była moja ignorancja działania serca, o którym nie myślałem o powiedzeniu sobie: „Tęsknię za nią”. Potrzebowałem jej obecności, aby zdać sobie sprawę, ile jej potrzebowałem. To było oślepiające objawienie. Od razu konwencje, rutyny i staranne kategoryzację emocji zostały zmiecione i przytłoczyło mnie powódź uczucie, które nie miało miejsca w żadnym kodzie. Pozwoliłem sobie zostać podniesiona przez falę radości, która trwała we mnie, tak gwałtowna i świeżo jak zaćma wodospadowa, tak nagą, piękną i nagą jak granitowy klif.
W swoim dzienniku opowiada o jednym z nich podczas pierwszego roku jako studentka filozofii:
Znów znalazłem Zaza! W zeszłym roku i podczas tych wakacji wierzyłem, że była daleko, bardzo daleko ode mnie. I tam była nieskończenie blisko, a teraz będziemy prawdziwymi przyjaciółmi. Oh! Cóż za piękne znaczenie tego słowa! Nigdy tak nie rozmawialiśmy, a ja nawet nie miałem nadzieję, że to się stanie – ale dlaczego też nigdy nie wierz w szczęście… Złóżmy nasze dwie siły!
Beauvoir odkrył głęboką przyjaźń jako bezpieczniejszą i bardziej odporną niż romans, wolną od „wielkich nienawiści miłości, nieodwracalnej dumy, namiętnych pęknięć, wzajemnych tortur”, nigdy „nie wprowadzając zazdrości, wymagań i wątpliwości”. Mieć to, co starożytne Celts zwany Anam Way – „Przyjaciel duszy” – pyta o wszystko z nas, zaprasza wszystkie Części, z którymi żyjemy i zachęca nas do pokazania całości, ale nic nie wymaga.
Patrząc wstecz na swoje życie, Beauvoir odzwierciedla:
Nie wymagałem, aby Zaza miało tak wyraźne uczucia na mnie: wystarczyło być jej najlepszym przyjacielem. Podziw, który czułem dla niej, nie zmniejszył mnie we własnych oczach. Miłość nie jest zazdrością. Nie mogłem wymyślić nic lepszego na świecie niż bycie sobą i kochaniem Zazy.
W połowie drugiego roku Beauvoir Zaza zmarł nagle i tajemniczo – choroba szybka i bezlitosna jak sowa. Miała 21 lat. Wśród dzikiego żalu Beauvoir zwrócił się jeszcze bardziej na filozofię, szukając jego wieczne pocieszenia. Przez cały czas lat i dziesięciolecia niewydarzająca obecność Zaza nigdy nie opuściła jej życia. („Nikt, którego kochasz, nigdy nie żyje”, napisał Ernest Hemingway w tym czasie List pocieszenia dla niepocieszonego przyjaciela.) Kochająca Zaza zapaliła Beauvoira, stając ją w trakcie tego, kim się stanie – jednym z najbardziej odważnych łamów konwencji ludzkości, jej pomysły sięgały głębokości swoich czasów, kształtując nadchodzące czasy, dotykając życia pokoleń nieznajomych w sposób prawdziwej przyjaźni. Dotykanie mojego. Być może dotykasz twojego.

Uzupełnienie Seneca on Prawdziwa kontra fałszywa przyjaźń I Mały książę Autor Antoine de Saint-Exupéry utrata przyjacielanastępnie ponownie odwiedził Simone de Beauvoir Jak szansa i wybór zbiegają się, aby stworzyć nas, kim jesteśmy I sztuka starzenia się.