
Najlepszą miarą spokoju może być nasza odległość od jaźni – wystarczająco daleko, aby przyciemnić blask ego i wyciszić obiad umysłu, ze wszystkimi jego przeżuwaniami i antagonizmami, aby zobaczyć świat wyraźniej, aby wyraźniej usłyszeć nasz własny głos, głos, który tylko mówi o miłości.
Trudno to osiągnąć w społeczeństwie, gdzie Wanting Monster zawsze ryczy i tyranii powinien Reigns Supreme.
Potrzebujemy cisza.
Potrzebujemy samotność.
Wielkim paradoksem naszych czasów jest to, że im bardziej wydają się luksusem w świecie wojny i pragnień, tym bardziej konieczności stały się przetrwaniem naszych dusz.

Pico Iyerten niestrudzony steward ludzkiej duszy, wyzwala możliwość uwięzionego w paradoksie swoją smukłą i wspaniałą książką Aflame: Uczenie się od ciszy (Biblioteka publiczna)-Uważanie ze sensem życia przyciągniętym z jego czasu spędzonego w klasztorze benedyktynowym w podróży w kierunku wewnętrznego spokoju i ciszy, wzdłuż której jego ścieżka przecina te z innych podróżników w poszukiwaniu bezinteresownej: 100-letniej japońskiej mnichu i młodej peruwiańskiej kobiety z zamiłowaniem do Wittgensteina (który pracował jako ogrodnik w klimacie), Dalajczyka i leonard, środkowej korp. Uchodźca „Czerwony i świetny z życiem” i białowłosy francusko-kanadyjscy wdowa z duchem, który „świeci, jak świeca we mgle”.
Maluje portal, przez który wkracza zarówno za zaklęcie, jak i wyżarzanie rzeczywistości:
Droga wygląda mlecznie w świetle księżyca. Glob jest zaokrąglony, ponieważ nigdy nie widziałem go gdzie indziej. Gwiazdy strumieniowe, jakby wstrząśnięte z kubka. Gdzieś pies szczeka. Tylne światła znikają wokół zakrętów dwanaście mil na południe. Dziwne, jak bogate jest to oczyszczenie wszystkich gadania. Ten argument, który prowadziłem ze sobą na drodze do góry, w tym terminie w przyszłym tygodniu, zmartwienia o moją ukochaną w Japonii: zniknęła. To nie jest uczucie, ale wiedza; W pustce mogę być wypełniony wszystkim wokół mnie.

Kontaktowanie się z tą pustką jest uświadomienie sobie, że spędzamy życie, próbując się znaleźć, tylko po to, by odkryć, że jaźń jest dokładnie tym, co stoi między nami a byciem w pełni żyjącym, co przechodzi naszą powtórkę gwiazdą i kamieniem, z grzybką i żałobną gołębią. Dlatego „Okazja dla nieświadomości” W uroczym terminu Iris Murdoch nie jest niewielkim prezentem – tylko jeden z nich nie nadał nam nie, szukając i dążył, ale w uroczym terminu Jeanette Winterson, „Aktywne poddanie się”. Możemy do tego dojść (w sztuce, w muzyce, naturze) lub może przyjechać do nas (w Kataklysm, zakochanej, w śmierci). Iyer przychodzi do niego w ciszy klasztoru – który „nie jest taki jak głęboki las lub szczyt górski”, ale „aktywny i uderzający, prawie namacalny” – i przychodzi do niego podany:
Dlaczego jestem zniszczony, że mogę znaleźć się w ciszy tego katolickiego klasztoru? Może dlatego, że nie ma „ja”, które przeszkadzają. Tylko jasność niebieskiego powyżej i poniżej. Ten czerwony ogon krąży, pszczoły zajęte w lawendzie. To tak, jakby czapka obiektywu zniknęła, a gdy ja zniknie, świat może się powodzić, z całą swoją dziką bezpośredniość.
[…]
Taka prosta rewolucja: wczoraj myślałem sobie w centrum świata. Teraz świat wydaje się siedzieć w centrum mnie.

A potem świat wtrąca się – jego matka jest powalona przez udar, ogień pochłania jego dom, pandemia pochłania glob. Ale to, czego ucząc go cisza i samotność, kończą nauczanie każdego, kto do nich wchodzi, to to, że to, co wydaje się być atakiem na nasze najlepiej ułożone plany, przeszkodą na drodze jest sama sposób: doświadczenia, które budzą nas z „upicia przez życie” i zbliżają nas nie tylko do nas samych. Iyer pisze:
W samotności mojej komórki często czuję się bliżej ludzi, na których mi zależy niż wtedy, gdy są w tym samym pokoju, przypominające w najostrzejszym sposobie tego, dlaczego ich kocham.
[…]
W miarę upływu dni w ciszy szybko jestem uwolniony od większości moich uprzedzeń. Widzę, że mnich nie jest kimś, kto chce żyć spokojnie i samotnie; Prawdę mówiąc, istnieje w wspólnotowej sieci obowiązków tak nieustępliwych jak w każdym miejscu pracy, i kontynuuje do ostatniego oddechu.

Podczas pojęcia ciszy dowiaduje się, że „najlepsze w nas leży głębiej niż nasze słowa”. W oszczędności życia zakonnego dowiaduje się, że „luksus jest zdefiniowany przez wszystko, czego nie musisz tęsknić”, to rekolekcje „nie chodzi o ucieczkę, co przekierowanie i wspomnienie”. Odzwierciedla:
Jeden rodzaj ascetyzmu pojawia się w puszczeniu pewności i wszelkich poglądach, że wiesz więcej niż życie.
Jest tylko jedno możliwe działanie z tej realizacji: poddanie się, które odkrywa, że jest to jedyny punkt bycia tam – „po prostu, systematycznie rozdzielanie wszelkich niewykonania, aby przypomnieć nam, że nie możemy liczyć na nic innego niż umysł przygotowany do spokojnego życia z wszystkim, czego nie może kontrolować”.
Ostatecznie przypomina się nam, że bycie w ciszy, bycie w samotności, poddanie się wśród kruchego świata nie jest detalizmem, ale aktem odwagi i oporu, nie eskapizmem, ale realizmem o najszerszym wzrokach: mamy:
Niektóre noce oczywiście budzę się w ciemności, nie mogąc spać… chaos i cierpienie wydają się nieograniczone. Potem pamiętam, jak słońce płonie na wodzie daleko poniżej i czuję się częścią czegoś większego, w którym nic nie jest absolutne ani ostateczne.
[…]
Oglądam złote światło wczesnego porannego napromieniowania wzgórz, a doliny pozostają w najgłębszym cieniu. Odwracam się, aby zobaczyć w oddali scintylant na oceanie, niebo tak ostre i niebieskie mogę dostrzec grzbiety na wyspach daleko dalej.